piątek, 27 września 2013

Torby targam z targu

 Zostawiwszy dzieci w szkole miałam całe trzy godziny dla siebie. Najpierw podjechałam samochodem jak najbliżej się dało a potem pomaszerowałam w kierunku platanowej alei, która w piątki zamienia się w targ pod gołym niebem.
 Dziwiłam się, że tak mi lekko, no tak w torebce niosłam tylko to co zwykle się w niej nosi, a nie było tego co ja w niej zwykle noszę czyli: przynajmniej jednej butelki z wodą dla dzieci, kubeczka dla Ani, pudełek z kanapkami, puzzli, książeczki na wszelki wypadek, jak gdzieś trzeba poczekać, czegoś do rysowania, zapasowej sukienki dla Ani i wreszcie słownika. Niosłam tylko dwie duże torby, żeby je zapełnić targowymi zdobyczami, to mi się udało tak znakomicie, że miałam problem z doniesieniem ich do auta.




Z kupowaniem fasolek jednak powstrzymuję się dopóki jestem sama z dziećmi, bo one nie przepadają

Za to ziółka jak najbardziej przydadzą się już teraz...

... na przykład do paelli, pod warunkiem, że kupię patelenkę i palniczek,
szkoda, że do Ryanaira z tym nie wpuszczą, bo na takiej patelni ( z prawej)
możnaby całą rodziną zjeżdżać z górki po śniegu

te panie sprzedały mi przed chwilą pół straganu (żartuje) i teraz pozują zadowolone

wiadereczka pełne oliwek



Po południu poszłyśmy na huśtawki, oczywiście nie same. Na ulicy, gdzie wynajmujemy dom mieszka wyjątkowo dużo dzieci, część z nich nudzi się jak mopsy i jak tylko widzą, że gdzieś idziemy, natychmiast lecą do swoich mam, babć lub wujków, żeby się zapytać, czy mogą iść z nami. Niestety zawsze mogą. 
Tak więc na placu zabaw jedna posypała drugą ziemią, na szczęście wystarczyło wytrzepać, druga wlazła w krzaki i nie mogła wyjść, trzecią zdjęłam z drzewa, w międzyczasie całkiem mała spadła z huśtawki. Oczywiście nieustająco musiałam huśtać Anię. Wybawienie przyszło zupełnie nieoczekiwanie, najstarsza przyszła ze swoją umorusaną siostrą i powiedziała: - ona zeżarła kwiatek, musimy iść do domu. Że też wcześniej nie wpadłam na to, że żeby iść do domu wystarczy złapać jakieś dziecko i nakarmić kwiatkiem.





3 komentarze:

  1. Genialne! Jesteś w formie :-)

    My mamy targ dopier dziś - i zdecydowanie nie tak kolorowy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowności i smakowitości na tym targu niesamowite. Aż slinka leci na sam widok takiego wyboru oliwek i fasoli!Zaraz lecę sniadanie szykowac, bo po przeczytaniu Twego posta gra mi w kiszkach, jak w przypadkowo wybranej stacji radiowej.
    Dobrego dnia Łucjo!:-))

    OdpowiedzUsuń
  3. W każdym kraju te sprzedawczynie na straganach są bardzo miłe, choć my mieliśmy kłopoty z porozumiewaniem się, ale na migi szło nam doskonale; wierzyć ię nie chce, że tyle tam smakowitości i wszyscy noszą krótki rękaw; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń